PS. Pod poprzednim postem ktoś zarzucił mi podobieństwo do "Bez cukru". Jeżeli coś takiego się zdarzyło, to na pewno nieświadomie z mojej strony. Owszem, czytałam tego ff, jednak to było około dwóch lat temu i nie pamiętam za dużo szczegółów, jednak przepraszam, jeżeli wyłapiecie jakieś powiązanie.
- Czego chcesz? - ze złością spytała dziewczyna, gdy przeszli zaledwie kilka metrów.
- Chciałem ci wszystko wytłumaczyć. Zasługujesz na to.
- Nie potrzeba, wszystko rozumiem. Znudziłeś się mną. Typowo ślizgońskie. - warknęła w jego stronę.
- Nie! Nie prawda. To nie było tak. W ten dzień, w którym z Tobą zerwałem, miałem zostać śmierciożercą. Czarny Pan miał prześwietlić mój umysł i sprawdzić, czy będę mu oddany. Zrozum Hermiono, że nie mógł zobaczyć Ciebie, kiedy byłaś dla mnie taka ważna. Jeżeli by się dowiedział, że czarodziej pochodzący z rodziny Malfoyów prowadza się ze szlamą, zabiłby nas oboje. Nie jestem na tyle dobry w legilimencji, żeby ukryć przed nim fakt o twoim istnieniu. Podczas tamtego spotkania widział cię. Wie jaka jesteś inteligentna i pomimo twojej brudnej krwi, przyjąłby cię do swoich szeregów. Moje zerwanie z tobą, działało tylko i wyłącznie na twoją korzyść. Voldemort zobaczył moment zerwania i to przekonało go o mojej wierności. Przepraszam.
- Zostawiłeś mnie bez słowa wyjaśnień. - wykrztusiła ledwie dosłyszalnie, powstrzymując łzy.
- Wiem i żałuję.
- ..ale..
- Nie ma żadnego 'ale' Hermiono. Wiem, że między nami już nic nie będzie. Po prostu miło byłoby wiedzieć, że wybaczyłaś mi to wszystko. - wytłumaczył.
- Czyli przyjaciele? - zapytała zachęcająco.
- Przyjaciele. - zgodził się ochoczo, szeroko się uśmiechając gdy wylądowała w jego ramionach. Najwyraźniej nie tylko on tęsknił.
*****
Kilka godzin później zatapiając twarz w miękkich poduszkach nawet nie sądziła, że wszystko tak się potoczy. Pogodziła się z Draconem, dostała w końcu profesjonalne zadanie od Dumbledore'a. Może nie koniecznie takie, jakie sobie wymarzyła, ale jednak. Z całego serca współczuła przyjaciółce, która będzie musiała spędzać najbliższe tygodnie w towarzystwie wszystkich ślizgonów. Miała tylko nadzieję, że nie będzie w żaden sposób przez nich poniżana, co jest w obecnej sytuacji bardzo możliwe. Westchnęła jedynie i przekręciła się na drugi bok. Lepiej przestać myśleć i zasnąć, niż jutro spóźnić się do Snape'a - stwierdziła, a kilka minut później w pokoju dało się usłyszeć jej ciche pochrapywanie.
- Hermiono obudź się! - szturchała ją Ginny. - Jesteś już spóźniona, musisz wstawać! - krzyczała próbując ją wybudzić.
- Co jest...-jęknęła przez sen Gryfonka.
- Z A S P A Ł A Ś - przeliterowała rudowłosa co podziałało na przyjaciółkę. Wyskoczyła z łóżka i pobiegła do łazienki, z hukiem zatrzaskując za sobą drzwi.
- Co ona by beze mnie zrobiła...- wymamrotała jedynie Ginerva i zabrała się za sprzątanie ich pokoju.
- Do zobaczenia! - krzyknęła Granger kilka minut później wychodząc z toalety i zbiegając po schodach.
- Ohh..już wstałaś, dziecko. Zrobiłam śniadan..
- Przepraszam Pani Weasley, ale nie zjem. Snape mnie zabije, powinnam być w jego gabinecie 15 minut temu. - wytłumaczyła, znikając w zielonych płomieniach sieci fiuu.
Chwilę później znajdowała się już w gabinecie Snape'a. Kiedy tylko wylądowała pośladkami na twardej, zimnej posadzce, wiedziała że ma kłopoty. Na starcie zmierzył ją morderczym spojrzeniem, które skłoniło ją do odwrócenia wzroku. Wstała, otrzepała się i stanęła naprzeciwko, nie odzywając się, czego szybko pożałowała.
- Czyżby Panna-Wiem-To-Wszystko nie mogła wydusić słowa ? Wypadałoby coś powiedzieć.
- Przepraszam za spóźnienie, panie profesorze. - odpowiedziała szybko, karcąc się w duchu, że nie zrobiła tego od razu.
- Hm....samo przepraszam to chyba w tym przypadku za mało. - dodał z drwiącym uśmieszkiem na ustach. - może raczysz przedstawić jakieś wyjaśnienia ?
- Eeee...no...j-ja tak jakby zaspałam...
- Zaspałaś ? W takim razie od jutra będziemy się spotykać o 6;00. A dzisiejszy dzień poświęcisz na szorowanie kociołków. Nigdzie mi się nie spieszy i mam nadzieje, że Tobie także, bo szybko stąd nie wyjdziesz. Jest ich około pięćdziesięciu. Do roboty. I żadnej magii oczywiście.
Bezgłośnie jęknęła. Wiedziała, że nie wypuści jej dopóki nie skończy, co szybko nie nastąpi, a jej żołądek wciąż domagał się posiłku. Kiedy zabierała się za pierwsze naczynie, czuła na sobie spojrzenie Mistrza Eliksirów, co wprowadzało ją w nie małe zakłopotanie, jednak po kilku kociołkach już nie zwracała na to uwagi. Rozluźniła się, a jej ruchy stały się szybkie i sprawne. Porównywanie kociołków do sterty brudnych naczyń, które często przychodziło jej zmywać w świecie mugoli, poprawiało jej humor. Nie zdając sobie z tego sprawy zaczęła cichutko nucić swoją ulubioną piosenkę, co nie umknęło uwadze profesora.
- Twoje umiejętności wokalne doprowadzają mnie do załamania nerwowego Granger.
Spojrzała na niego spode łba, chcąc pokazać że jego komentarz wcale ją nie śmieszy, jednak na jej policzki wkradł się czerwony rumieniec, co nie dało zamierzonego efektu.
- Nie do twarzy ci w czerwieni. - powiedział, unosząc przy tym ku górze kąciki warg w sarkastycznym uśmiechu.
- Panu też nie do twarzy z tą ciągłą maską wyrachowania i podłości.- warknęła
- Może i tak. Tylko że, między nami jest pewna różnica jeśli zdążyłaś zauważyć. I chyba nie zapomniałaś, że dzisiaj czeka nas jeszcze lekcja Legilimencji ?
Twarz jej pobladła, kompletnie wypadło jej to z głowy. Nie dość, że spędza z tym wrednym imbecylem cały dzień, to nie ma nawet tyle czasu żeby zjeść porządną kolacje. Nie odpowiadając ,powróciła do swojej wcześniejszej czynności i już po kilkunastu minutach jej wysiłki przyniosły zamierzony efekt. Wszystkie kociołki wyszorowane zostały ułożone pod ścianą. Spojrzała niepewnie na profesora i oznajmiła beznamiętnym tonem
- Skończyłam.
- Nie jestem ślepy. Idź na tą swoją kolacje, nie chce mieć na głowie mdlejącej z głodu Panny-Wiem-To-Wszystko. Wracasz to PUNKTUALNIE za pół godziny.
Nic nie mówiąc skinęła głową, podeszła do kominka i skierowała się do Nory.
- Ohh...nareszcie jesteś! Przygotowałam kolację. - przywitała ją ciepło Pani Weasley.
Na samo słowo ' jedzenie ' jej żołądek skręcał się we wszystkie możliwe strony, tak więc ochoczo zajęła miejsce koło Rona i Harry'ego przy stole.
- Jak było ? - spytał z udanym zaciekawieniem rudzielec
- A jak mogło być ? Tragedia. Nie wiem jak ja z nim wytrzymam kilka najbliższych miesięcy.
- Nie przejmuj się – wtrącił Harry widząc zrozpaczoną minę przyjaciółki – na pewno jakoś się dogadacie.
Nawet nie zdążyła zaprotestować, od razu zauważając beznadziejność tego stwierdzenia, ponieważ na stole pojawiło się mnóstwo pyszności. Nie zwracając na nic uwagi, sięgnęła po kurczaka, ziemniaki i surówkę, pożerając wszystko w rekordowym tempie. Wymieniła jeszcze kilka zdań z Ginny, którą zauważyła zbiegającą po schodach, a następnie wróciła do lochów Mistrza Eliksirów. Tym razem była punktualna, a jej wejście nie było rozpoczęte upadkiem. Zgrabnymi ruchami wydostała się z kominka i stanęła kilka kroków od niego, jak za pierwszym razem.
- Twoje dodatkowe zajęcia ze mną nie będą ani miłe, ani z pewnością pożyteczne, bo zapewne niczego się nie nauczysz. Zanim będziesz próbowała mnie przekonać, do zmiany tej teorii, pozwól że wyjaśnię. Jesteś Gryfonką. Masz w sobie za dużo emocji, których nie będziesz potrafiła ukryć. Twój wybuchowy temperament tez nam w tym nie pomoże. Jednak jak sama słyszałaś, dostałem taki rozkaz.
- Postaram się – odpowiedziała zaciskając zęby ze złości
- Widzisz, nawet teraz. Na kilometr można wyczuć twoje zdenerwowanie – skomentował z wymalowanym zadowoleniem na twarzy. - Twoje starania w niczym nie pomogą. Nie będę ci wyjaśniał na czym polega Legilimencja, bo jestem pewny, że wszechwiedząca Granger zdaje sobie z tego sprawę. Tak więc kiedy zaatakuje twój umysł, twoim zadaniem będzie odepchnąć mnie. Nie możesz pozwolić mi zobaczyć obrazów, usłyszeć dźwięków, a tym bardziej poczuć emocji, zrozumiano ?
- Tak
- Więc zaczynamy. Raz, Dwa, Trzy Legilimentis!
PS numer 2 - bardzo proszę o komentarze :)