sobota, 21 września 2013

Rozdział trzeci

No i jest kolejny .Wiem, długo mnie tu nie było, ale jestem teraz w trzeciej gimnazjum (egzaminy) i mam naprawdę dużo nauki. Dziękuję za komentarze pod ostatnimi postami, choć było ich niewiele i proszę o więcej. Chciałabym wiedzieć, czy mam dla kogo pisać tą poprawioną wersję opowiadania :)


Próbowała go powstrzymać, ale naparł na nią z taką siłą, że jej bariera ochronna nie wytrzymała więcej niż 3 sekundy. Nic nie mogła poradzić na to, że przeglądał jej wspomnienia  niczym film.

Zobaczyła siebie podczas siódmych urodzin, tatę dającego jej prezent, swoje szczęście kiedy otrzymała list z Hogwartu, pierwsze spotkanie z Harrym i Ronem. Następnie poczuła zmartwienie i strach, jaki towarzyszył jej podczas Turnieju Trójmagicznego, a chwile potem znowu wróciła do dziecięcych lat. Siedziała na kolanach matki strasznie płacząc. Patrzyła jak wyrywała jej się z rąk, nie dając uspokoić. Ciemność. Następną wizją jaką zobaczyła, był Tobi. Prezent od babci. Widziała siebie śpiącą w łóżku i uśmiechającą się przez sen, który z pewnością nie był koszmarem. Miś jej pomógł. Na koniec wróciła do wieczora z poprzedniego tygodnia, podczas którego tuliła się do Tobi'ego, dziękując że go ma.

Kiedy otworzyła oczy siedziała zdyszana na zimnej podłodze gabinetu Mistrza Eliksirów.
Próbowała wstać, ale kolana się pod nią ugięły i upadła twarzą na posadzkę. Pomyślała sobie, że nie da mu tej satysfakcji. Przecież tego właśnie od niej oczekiwał-słabości. A ona taka nie była. Należała do Gryffindoru, a to ją do czegoś zobowiązywało. Ponowiła próbę i tym razem przed upadkiem uchronił ją silny uścisk profesora. Chyba zauważył, że jest zbyt słaba, żeby stać o własnych siłach, więc podprowadził ją do fotelu i położył na nim z niedbałością. Powoli dochodziła do siebie i zaczęło do niej docierać, czego właśnie dowiedział się Snape. Znał jej sekret. Wiedział, jak bardzo boi się ciemności i jak bardzo jest związana ze swoim misiem. Nim zdążyła odezwać się, by wszystko wyjaśnić, zwrócił się do niej głosem przepełnionym drwiną.
- Nie wiedziałem że boisz się ciemności Granger.
- To chyba nie jest Pana sprawa – syknęła, wkładając w to zdanie zdecydowanie zbyt dużą ilość jadu.
- Może i nie, ale powinnaś wiedzieć, że nie zamierzam tego nikomu mówić. Co prawda już mnie do tego korci – tu napotkał jej ostrzegający wzrok – ale zdołam się powstrzymać. Mogę ci obiecać, że to, czego się tutaj dowiem, zostanie między nami jasne?

Kamień spadł jej z serca. Poczuła tak wielką ulgę, że nie mogła powstrzymać delikatnego uśmiechu skierowanego w stronę Mistrza Eliksirów.
- Dziękuje –  zdołała z siebie wydusić.
- Tylko mi się tu nie rozklej. To nie z uprzejmości, a raczej obowiązku. Źle bym się czuł ujawniając innym informacje, do których sam nie powinienem mieć dostępu.
- Rozumiem. Mimo wszystko, nie musiał pan na mnie na napierać z taką siłą. Gdybyśmy zaczęli od lżejszego ataku, byłabym w stanie się obronić. Jestem pewna. Widocznie bawi pana moja porażka – ulga którą czuła, zniknęła zupełnie, zastąpiona złością.
- Na tych zajęciach nie ma być łatwo, tylko skutecznie. Co do porażek...Tobie rzadko się zdarzają więc uwierz, jest to dla mnie ogromne źródło rozrywki.
- Miło wiedzieć, że od teraz będę zabawką, poprawiającą humor kiedy  będzie pan miał na to ochotę. Cudowna wizja przyszłości.
- Dla mnie na pewno. To co, widzę że już jesteś w stanie krzyczeć, więc kontynuujemy ? Raz..dwa...trzy.. Legilimentis !

Nie zmniejszył siły swojego ataku, jednak teraz trzymała barierę ochronna próbując podsunąć  mu fałszywe wspomnienia. Siebie uczącą się jazdy na rowerze, jedzącą obiad w Wielkiej Sali i spacerującą z przyjaciółmi po błoniach. Wyszło to widocznie dość kiepsko, bo zorientował się od razu, że obrazy które widzi mijają się z prawdą. Naparł na nią szykując wiarygodnych wspomnień, które znalazł niemal natychmiast. W myślach zobaczyła wizję siebie tańczącej w kuchni, podczas przygotowywania śniadania. Usłyszała swoja ulubioną mugolską piosenkę towarzyszącą temu wspomnieniu. Chwile z jej życia przemykały pokazując kompromitujące momenty, które wprawiały ją w zawstydzenie. To wszystko jednak okazało się nie mieć znaczenia, kiedy pokazała jej się twarz Draco. Silne emocje zaatakowały ją falą gorąca. Smutek radość, rozczarowanie, przyjemność. Było to wybuchową mieszanką, biorąc pod uwagę stan w jakim teraz była. Nie mogła pozwolić przecież mu przeglądać TYCH momentów. Jej bariera ochronna powstała z podwojoną siłą, co tylko wzbudziło jego ciekawość. Toczyli zawzięty pojedynek. Na jej czole pojawiły się stróżki potu, a oczy napełniły się łzami. Widocznie ten widok zmusił go do wycofania się.
Patrzył na nią unosząc pytająco brew, co zignorowała, jednocześnie odwracając głowę i powstrzymując potok łez.
- Mówiłem że nie będzie łatwo – powiedział po kilku minutach niezręcznej ciszy.
Ten czas jej wystarczył. Zdążyła pozbyć się wyrazu twarzy, którego nie powinien oglądać.
- A ja mówiłam, że się postaram. Czy to koniec na dzisiaj?
- Tak, możesz wracać. Jutro o 6;00.


                                                      **************

Obudziła się z wyjątkowo dobrym humorem, nie do końca wiedząc dlaczego. Dość szybko ubrała się, umyła i związała włosy w luźny kok, a kilka chwil później już siedziała przy stole w jadalni zawzięcie dyskutując z Ginny, którą wcześniej obudziła krzątając się po pokoju.
- A co ty dzisiaj taka rozchichotana? - zapytała ją przyjaciółka.
- Sama nie wiem. Chyba po prostu mam dobry dzień, który z pewnością długo nie potrwa. Za parę minut idę do Snape'a.
- Yhh...- jęknęła rudowłosa – współczuje ci. Ja bym z nim nie wytrzymała w jednym pomieszczeniu dłużej niż 10 minut.
- Mi też idzie to dość kiepsko. Co chwile posyłam mu moje mordercze spojrzenia, które i tak nie równają się z jego.
- Idź już lepiej, bo chyba nie chcesz zaliczyć spóźnienia.

Z niechęcią pożegnała się i udała się do znienawidzonego już Gabinetu. Stając w jego progu zauważyła Mistrza Eliksirów warzącego jakiś eliksir. Zrobiła kilka kroków w kierunku wywaru i zaczęła obserwować płynne ruchy osoby zajmującej się nim. Nie odezwała się, nie chcąc przerywać czegoś, co zauważyła. Szczerze mówiąc nie mogła oderwać od niego wzroku. Widać było, że wkłada serce w to co robi. Wszystko było idealnie pokrojone, odmierzone w odpowiedniej ilości i nastawione na stosowaną temperaturę. Stała i patrzyła jak pracuje, zastanawiając się, czy kiedyś będzie w stanie robić to w połowie tak dobrze.

- Gapisz się na mnie już od 15 minut Granger. Dobrze się czujesz?
- Dzisiaj wyjątkowo tak. -  jej głos był zdecydowany, a jednocześnie drżący. Nie była też w stanie powstrzymać rumieńca wkradającego się w szybkim tempie na policzki.
- W takim razie dzisiaj będę miał jeszcze dużo okazji, żeby to zmienić. A teraz do roboty. Trzy kociołki Veritaserum. Składniki masz w regale.

Naszykowała wszystko co będzie potrzebne i zabrała się do pracy. Jej myśli wędrowały wokół eliksirów, nie dając skupić się na niczym innym. On natomiast miał czas, żeby jej się przyjrzeć. Już wcześniej chciał to zrobić, jednak brakowało mu okazji, ponieważ Panna-wiem-to-wszystko ciągle gadała i zasypywała go pytaniami. Teraz taka skupiona, wydawała się całkiem atrakcyjna. Nie była za wysoka, ale mimo to miała zgrabne ciało. Jej włosy z ptasiego gniazda zamieniły się w niefrasobliwe loki, zazwyczaj opadające na blade policzki. Nawet teraz kiedy były upięte, kilka kosmyków sterczało w różnych kierunkach. Dłonie zawsze posiadały pojedyncze kleksy niebieskiego atramentu, a na wskazującym palcu prawej dłoni nosiła delikatny złoty pierścionek. Jej rzęsy były długie i lekko podkręcone, a usta posmarowane bezbarwnym błyszczykiem. Oczy miała koloru czekolady, w których podczas zdenerwowania pojawiał się niebezpieczny błysk. To wszystko składało się w całkiem niezłą całość.

- Skończyłam. - oznajmiła Hermiona, spoglądając na niego niepewnym wzrokiem.
- W takim razie bierz się za Amortencję. Powinno starczyć ci czasu na jeden kociołek.

Robiąc eliksir poczuła znajomy zapach pergaminu, skoszonej trawy i miętowej pasty do zębów.    Przepis był tak prosty, że tym razem nie musiała skupiać na swojej pracy całej uwagi. Kątem oka zauważyła, że przebywający z nią w pomieszczeniu mężczyzna ją obserwuje. Nie zwracała mu uwagi, przecież sama wcześniej to robiła. Zresztą, wcale nie czuła się skrępowana, mimo że, wyglądał jakby chciał prześwietlić każdą jej komórkę. Po skończeniu, pozwoliła sobie na kilkunasto sekundowe  wdychanie pary, wydobywającej się z naczynia. Uwielbiała ten aromat. Uspokajał ją, dawał poczucie bezpieczeństwa i poprawiał humor.
- Skończyłaś?-  usłyszała warknięcie dochodzące z fotela Mistrza Eliksirów
- Tak.
- W takim razie możesz już iść. Dzisiaj nie będzie lekcji, ponieważ o 20;00 jest spotkanie zakonu. I byłoby miło gdybyś łaskawie zechciała zrobić coś ze swoim ptasim gniazdem. Włosy sterczą ci we wszystkie strony.
- Myślisz że nie próbuje?! - zirytowała się Hermiona – Dziennie spędzam przed lustrem co najmniej godzinę układając je!
- Nie przypominam sobie żebyśmy przeszli na Ty, Granger.

Spiorunowała go morderczym spojrzeniem, odwróciła się na pięcie i wchodząc do kominka powiedziała :

- Miłego wieczoru, PANIE PROFESORZE

sobota, 3 sierpnia 2013

Rozdział drugi

Na wstępie przepraszam za taką zwłokę, ale zrozumcie. Są wakacje, nie ma mnie w domu, nie mam czasu. Kolejna notka pojawi się najprawdopodobniej w drugiej połowie sierpnia :)
PS. Pod poprzednim postem ktoś zarzucił mi podobieństwo do "Bez cukru". Jeżeli coś takiego się zdarzyło, to na pewno nieświadomie z mojej strony. Owszem, czytałam tego ff, jednak to było około dwóch lat temu i nie pamiętam za dużo szczegółów, jednak przepraszam, jeżeli wyłapiecie jakieś powiązanie. 


- Czego chcesz? - ze złością spytała dziewczyna, gdy przeszli zaledwie kilka metrów.
- Chciałem ci wszystko wytłumaczyć. Zasługujesz na to. 
- Nie potrzeba, wszystko rozumiem. Znudziłeś się mną. Typowo ślizgońskie. - warknęła w jego stronę.
- Nie! Nie prawda. To nie było tak.  W ten dzień, w którym z Tobą zerwałem, miałem zostać śmierciożercą. Czarny Pan miał prześwietlić mój umysł i sprawdzić, czy będę mu oddany. Zrozum Hermiono, że nie mógł zobaczyć Ciebie, kiedy byłaś dla mnie taka ważna. Jeżeli by się dowiedział, że czarodziej pochodzący z rodziny Malfoyów prowadza się ze szlamą, zabiłby nas oboje. Nie jestem na tyle dobry w legilimencji, żeby ukryć przed nim fakt o twoim istnieniu. Podczas tamtego spotkania widział cię. Wie jaka jesteś inteligentna i pomimo twojej brudnej krwi, przyjąłby cię do swoich szeregów. Moje zerwanie z tobą, działało tylko i wyłącznie na twoją korzyść. Voldemort zobaczył moment zerwania i to przekonało go o mojej wierności. Przepraszam.
- Zostawiłeś mnie bez słowa wyjaśnień. - wykrztusiła ledwie dosłyszalnie, powstrzymując łzy. 
- Wiem i żałuję.
- ..ale..
- Nie ma żadnego 'ale' Hermiono. Wiem, że między nami już nic nie będzie. Po prostu miło byłoby wiedzieć, że wybaczyłaś mi to wszystko. - wytłumaczył.
- Czyli przyjaciele? - zapytała zachęcająco.
- Przyjaciele. - zgodził się ochoczo, szeroko się uśmiechając gdy wylądowała w jego ramionach. Najwyraźniej nie tylko on tęsknił. 

                                                                                        *****
Kilka godzin później zatapiając twarz w miękkich poduszkach nawet nie sądziła, że wszystko tak się potoczy. Pogodziła się z Draconem, dostała w końcu profesjonalne zadanie od Dumbledore'a. Może nie koniecznie takie, jakie sobie wymarzyła, ale jednak. Z całego serca współczuła przyjaciółce, która będzie musiała spędzać najbliższe tygodnie w towarzystwie wszystkich ślizgonów. Miała tylko nadzieję, że nie będzie w żaden sposób przez nich poniżana, co jest w obecnej sytuacji bardzo możliwe. Westchnęła jedynie i przekręciła się na drugi bok. Lepiej przestać myśleć i zasnąć, niż jutro spóźnić się do Snape'a - stwierdziła, a kilka minut później w pokoju dało się usłyszeć jej ciche pochrapywanie. 
- Hermiono obudź się! - szturchała ją Ginny. - Jesteś już spóźniona, musisz wstawać! - krzyczała próbując ją wybudzić.
- Co jest...-jęknęła przez sen Gryfonka. 
- Z A S P A Ł A Ś - przeliterowała rudowłosa co podziałało na przyjaciółkę. Wyskoczyła z łóżka i pobiegła do łazienki, z hukiem zatrzaskując za sobą drzwi.
- Co ona by beze mnie zrobiła...- wymamrotała jedynie Ginerva i zabrała się za sprzątanie ich pokoju. 
- Do zobaczenia! - krzyknęła Granger kilka minut później wychodząc z toalety i zbiegając po schodach.
- Ohh..już wstałaś, dziecko. Zrobiłam śniadan..
- Przepraszam Pani Weasley, ale nie zjem. Snape mnie zabije, powinnam być w jego gabinecie 15 minut temu. - wytłumaczyła, znikając w zielonych płomieniach sieci fiuu. 
Chwilę później znajdowała się już w gabinecie Snape'a. Kiedy tylko wylądowała pośladkami na twardej, zimnej posadzce, wiedziała że ma kłopoty. Na starcie zmierzył ją morderczym spojrzeniem, które skłoniło ją do odwrócenia wzroku. Wstała, otrzepała się i stanęła naprzeciwko, nie odzywając się, czego szybko pożałowała.
- Czyżby Panna-Wiem-To-Wszystko nie mogła wydusić słowa ? Wypadałoby coś powiedzieć.
- Przepraszam za spóźnienie, panie profesorze. - odpowiedziała szybko, karcąc się w duchu, że nie zrobiła tego od razu.
- Hm....samo przepraszam to chyba w tym przypadku za mało. - dodał z drwiącym uśmieszkiem na ustach. - może raczysz przedstawić jakieś wyjaśnienia ?
- Eeee...no...j-ja tak jakby zaspałam...
- Zaspałaś ? W takim razie od jutra będziemy się spotykać o 6;00. A dzisiejszy dzień poświęcisz na szorowanie kociołków. Nigdzie mi się nie spieszy i mam nadzieje, że Tobie także, bo szybko stąd nie wyjdziesz. Jest ich około pięćdziesięciu. Do roboty. I żadnej magii oczywiście.
Bezgłośnie jęknęła. Wiedziała, że nie wypuści jej dopóki nie skończy, co szybko nie nastąpi, a jej żołądek wciąż domagał się posiłku. Kiedy zabierała się za  pierwsze naczynie, czuła na sobie spojrzenie Mistrza Eliksirów, co wprowadzało ją w nie małe zakłopotanie, jednak po kilku kociołkach już nie zwracała na to uwagi. Rozluźniła się, a jej ruchy stały się szybkie i sprawne. Porównywanie kociołków do sterty brudnych naczyń, które często przychodziło jej zmywać w świecie mugoli, poprawiało jej humor. Nie zdając sobie z tego sprawy zaczęła cichutko nucić swoją ulubioną piosenkę, co nie umknęło uwadze profesora.
- Twoje umiejętności wokalne doprowadzają mnie do załamania nerwowego Granger.
Spojrzała na niego spode łba, chcąc pokazać że jego komentarz wcale ją nie śmieszy, jednak na jej policzki wkradł się czerwony rumieniec, co nie dało zamierzonego efektu.
- Nie do twarzy ci w czerwieni. - powiedział, unosząc przy tym ku górze kąciki warg w sarkastycznym uśmiechu.
- Panu też nie do twarzy z tą ciągłą maską wyrachowania i podłości.- warknęła
- Może i tak. Tylko że, między nami jest pewna różnica jeśli zdążyłaś zauważyć. I chyba nie zapomniałaś, że dzisiaj czeka nas jeszcze lekcja Legilimencji ?
Twarz jej pobladła, kompletnie wypadło jej to z głowy. Nie dość, że spędza z tym wrednym imbecylem cały dzień, to nie ma nawet tyle czasu żeby zjeść porządną kolacje. Nie odpowiadając ,powróciła do swojej wcześniejszej czynności i już po kilkunastu minutach jej wysiłki przyniosły zamierzony efekt. Wszystkie kociołki wyszorowane zostały ułożone pod ścianą. Spojrzała niepewnie na profesora i oznajmiła beznamiętnym tonem
- Skończyłam.
- Nie jestem ślepy. Idź na tą swoją kolacje, nie chce mieć na głowie mdlejącej z głodu Panny-Wiem-To-Wszystko. Wracasz to PUNKTUALNIE za pół godziny.
Nic nie mówiąc skinęła głową, podeszła do kominka i skierowała się do Nory.

- Ohh...nareszcie jesteś! Przygotowałam kolację. - przywitała ją ciepło Pani Weasley.
Na samo słowo ' jedzenie ' jej żołądek skręcał się we wszystkie możliwe strony, tak więc ochoczo zajęła miejsce koło Rona i Harry'ego przy stole.
- Jak było ? - spytał z udanym zaciekawieniem rudzielec
- A jak mogło być ? Tragedia. Nie wiem jak ja z nim wytrzymam kilka najbliższych miesięcy.
- Nie przejmuj się – wtrącił Harry widząc zrozpaczoną minę przyjaciółki – na pewno jakoś się dogadacie.
Nawet nie zdążyła zaprotestować, od razu zauważając beznadziejność tego stwierdzenia, ponieważ na stole pojawiło się mnóstwo pyszności. Nie zwracając na nic uwagi, sięgnęła po kurczaka, ziemniaki i surówkę, pożerając wszystko w rekordowym tempie. Wymieniła jeszcze kilka zdań z Ginny, którą zauważyła zbiegającą po schodach, a następnie wróciła do lochów Mistrza Eliksirów. Tym razem była punktualna, a jej wejście nie było rozpoczęte upadkiem. Zgrabnymi ruchami wydostała się z kominka i stanęła kilka kroków od niego, jak za pierwszym razem.
-  Twoje dodatkowe zajęcia ze mną nie będą ani miłe, ani z pewnością pożyteczne, bo zapewne niczego się nie nauczysz. Zanim będziesz próbowała mnie przekonać, do zmiany tej teorii, pozwól że wyjaśnię. Jesteś Gryfonką. Masz w sobie za dużo emocji, których nie będziesz potrafiła ukryć. Twój wybuchowy temperament tez nam w tym nie pomoże. Jednak jak sama słyszałaś, dostałem taki rozkaz.
- Postaram się – odpowiedziała zaciskając zęby ze złości
- Widzisz, nawet teraz. Na kilometr można wyczuć twoje zdenerwowanie – skomentował z wymalowanym zadowoleniem na twarzy. - Twoje starania w niczym nie pomogą. Nie będę ci wyjaśniał na czym polega Legilimencja, bo jestem pewny, że wszechwiedząca Granger zdaje sobie z tego sprawę. Tak więc kiedy zaatakuje twój umysł, twoim zadaniem będzie odepchnąć mnie. Nie możesz pozwolić mi zobaczyć obrazów, usłyszeć dźwięków, a tym bardziej poczuć emocji, zrozumiano ?
- Tak
- Więc zaczynamy. Raz, Dwa, Trzy Legilimentis!

PS numer 2 - bardzo proszę o komentarze :) 

niedziela, 14 lipca 2013

Rozdział pierwszy

Oto i jest pierwszy rozdział, tak jak zapowiadałam. Nie wiem kiedy pojawi się następny, gdyż we wakacje mam jeszcze mniej czasu niż mogłabym przypuszczać. Bardzo proszę o komentarze i szczere opinie na temat tego tekstu. Błędów raczej nie ma, aczkolwiek jeżeli jakiś się znajdzie proszę o korektę. Każda uzasadniona krytyka, lub pochwała jest mile widziana :)


Osiemnastoletnia Gryfonka siedziała w salonie,  ze zniecierpliwieniem oczekując rozpoczęcia zebrania Zakonu. Po skończeniu siódmego roku nauki w Hogwarcie Nora stała się zarówno dla niej jak i dla Harry'ego nowym domem. Co prawda zdarzały się chwile, kiedy tęskniła za rodzicami. Za zapachem jabłecznika rozchodzącym się po domu oraz śmiechem taty, oglądającym mugolskie kabarety. Nie raz żałowała, że nie może spędzić z nimi tych wakacji, jednak zaraz tłumaczyła sobie rozsądnie, że tutaj jest bardziej potrzebna. W świecie czarodziejów nie działo się dobrze. Nawet jej rodzice zdążyli już to zauważyć. Czarny Pan rośnie w siłę, a oni nie mogą nic na to poradzić. Harry wraz z Dumbledore'em wciąż zajmują się poszukiwaniem horkruksów, niestety bezskutecznie. Bała się, choć ukrywała to przed rodziną i przyjaciółmi. Bała się, że traci któregokolwiek z nich, co było bardzo możliwe biorąc pod uwagę sytuację w jakiej się znaleźli. W każdej chwili mogą zostać wysłani na misję i po prostu nie wrócić. Mając tego świadomość, tym bardziej chciała spędzać z nimi jak najwięcej czasu. Każda chwila spędzona wspólnie, była teraz o wiele więcej warta niż kiedyś.
Wszyscy siedzieli w ciszy, oczekując reszty członków zakonu. Teoretycznie powinni się tu zjawić za kilka minut, w praktyce wychodziło to różnie. W powietrzu dało się wyczuć napiętą atmosferę, jaką przynosiło każde kolejne spotkanie. Hermiona rozejrzała się po pokoju. Fred i George siedzieli na kanapie, jednocześnie rozmawiając o czymś szeptem. Ginny siedziała na kolanach Wybrańca, ku widocznemu niezadowoleniu Rona. Wciąż nie mógł się pogodzić z publicznym okazywaniem uczuć przez tych dwojga.
Z zamyślenia wyrwał ją błysk zielonych płomieni. Dyrektor przekroczył próg pokoju, uśmiechając się ciepło do wszystkich.
- A gdzie reszta? - spytał Pan Weasley, zanim starzec zdążył się przywitać.
- Zaraz będą, spokojnie. Minerwa przyprowadzi dziś nowego członka Zakonu i prosiłbym, byście przyjęli go jak na przyzwoitych ludzi przystało. Zapomnijcie na chwilę o uprzedzeniach i po prostu wysłuchajcie co będzie miał do powiedzenia.
- Kto to taki? - wyrwało się Tonks, która do tej pory milczała. Najwyraźniej ciekawość zwyciężyła.
- Przekonacie się zaraz. A teraz, skoro i tak nie mamy nic do roboty, może ktoś się skusi? - spytał Dumbledore, wyciągając niewielkie pudełeczko cytrynowych dropsów. - Nikt? No cóż, ja się nie powstrzymam. Te mugolskie cukierki to moja słabość. - podsumował wesoło, sięgając po kilka żółtych pastylek.
W tym momencie kominek ponownie zapłonął, ukazując zakurzone twarze nauczycielki transmutacji, Mistrza Elikisirów, oraz Dracona Malfoya.
- Malfoy?! Co ty tutaj robisz? - wybuchnęła Hermiona, nie panując nad swoim głosem. Na jego widok złość automatycznie wypełniła każdą komórkę jej ciała.
- Panno Granger, rozumiem, że ten młodzieniec jest dla ciebie niespodzianką, jednak mogłabyś trzymać jęzor za zębami. Czyżby twój mały móżdżek nie mógł pojąć tak prostej informacji? Widocznie ptasie gniazdo na głowie ma jakiś wpływ na i tak już niski poziom twojej inteligencji. - skarcił ją Snape.
Jednak dziewczyna zignorowała docinke. Targały nią zbyt silne emocje. Wspomnienia wróciły. Pierwszy pocałunek, pierwsza miłość. Bo właśnie nią był. Miłością, która zdecydowanie nie miała szczęśliwego zakończenia. Wciąż pamiętała dzień w którym zakończył ich związek, nie dając jej żadnego wyjaśnienia. Przepłakała parę nocy, zanim wzięła się w garść. Poczuła bolesne ukłucie w sercu napotykając jego wzrok. Te błękitne oczy, które kiedyś darzyły ją największym uwielbieniem, teraz posyłały w jej stronę czystą obojętność.
- Spokojnie Severusie – powiedział Dumbledore – Hermiona jest inteligentną czarownicą i na pewno zrozumie…
- Tak, w to nie wątpię – wtrącił sarkastycznie.
- ….zrozumie, że każdy zasługuje na drugą szansę. Jestem wam wszystkim tu zebranym, wliczając w to ciebie Hermiono, winien wyjaśnienia. Jak wiecie, Draco jest śmierciożercą, jednak postanowił przejść na naszą stronę. Od teraz jest jednym z nas i należy mu się taki sam szacunek jak każdemu. Uprzedzając wasze następne pytanie, jestem pewien, że możemy mu zaufać. Złożył wieczystą przysięgę. Jednak głównym celem naszego spotkania nie jest chłopak. Mamy dużo poważniejszy problem. Severusie?
- Czarny Pan wybrał termin ataku. Pierwszy września. Ma nadzieję że w ten sposób was zaskoczy. W końcu to dzień rozpoczęcia roku szkolnego. Wtedy zawsze panuje zamieszanie wśród pierwszorocznych,a zabezpieczenia chroniące szkołę słabną i nic nie można na to poradzić. Nie ma on jeszcze żadnych dokładnych planów. Ja oraz Lucjusz zostaliśmy poproszeni o wykonanie wstępnych szkiców i przedstawienie ich na następnym zebraniu, które najprawdopodobniej odbędzie się za miesiąc.- zakończył Mistrz Eliksirów.
Panowała cisza przerywana jedynie dźwiękiem oddechów. Wszyscy wiedzieli, że kiedyś musi to nastąpić, ale nie spodziewali się, że tak szybko. Dzisiaj był 23 maja.
Dumbledore zauważył przerażenie na twarzach zgromadzonych, więc pocieszająco uśmiechając się powiedział :
- Nie martwcie się. Poradzimy sobie. Dobrze wiecie, że Hogwart jest znakomitą twierdzą, ale teraz nie czas na to. Musimy ustalić pewne zasady. Nikt, ale to absolutnie NIKT nie będzie przebywał poza terenem Hogwartu, bez mojej wiedzy i zgody. Od niedawna do naszego grona dołączyła świeża krew. Ginerva, Harry, Hermiona oraz Ronald i Luna otrzymają zadania, które mam nadzieję, będą wykonywali sumiennie. Lovegood oraz Weasley Ronald, będą od jutra uczęszczać do Pani Pomfrey, na nauki magomedycyny. W czasie wojny przyda nam się więcej osób obeznanych w tym temacie. Ginerva będzie pewnym rodzajem szpiega. Nie wiem, czy wyrazisz na to zgodę, bo oczywiście możesz odmówić, ale prosiłbym cię o to, abyś wmieszała się w towarzystwo ślizgonów. Zdaję sobie sprawę, że nie będzie to łatwe, jednak postaraj się uzyskać jak najwięcej informacji.
- Oczywiście, zrobię co tylko w mojej mocy. - zadeklarowała się rudowłosa, choć po jej minie było widać, że nie jest zachwycona z takiego obrotu spraw.
- Dziękuję. Natomiast jeżeli chodzi o Pannę Granger, chciałbym, abyś pomagała Severusowi w tworzeniu eliksirów dla Zakonu..
- Słucham?! Albusie czy ty już na starość powariowałeś ?! Nie ma mowy! Jakoś wcześniej dawałem sobie radę sam, to i teraz dam. Nie potrzebne mi dziecko krzątające się po pracowni z poziomem inteligencji niższej od pierwszego lepszego Puchona!! - Przerwał mu donośny krzyk    Snape'a.
- Oh, wypraszam sobie! – wtrąciła naburmuszona Gryfonka.
- Severusie, dobrze wiesz jak duże ilości eliksirów będą potrzebne na wojnie. Nie pozwolę, żeby przez twoja dumę ktoś stracił życie. Oprócz tego wieczorami będziesz uczył Pannę Granger, Legilimencji. Harrym zajmie się Pan Malfoy.
- Co w tym wypadku oznacza ' zajmie się' ? - spytał Złoty-Chłopiec.
- Jego umiejętnośc Legilimencji jest na tyle wysoka, że spokojnie poradzi sobie z nauczaniem ciebie.
- To chyba nie jest dobry pomysł...- zaczął ślizgon pewny, że ich współpraca skończy się katastrofą.
 - Już postanowione. Tak więc ten temat uważam za zakończony. Prosiłbym też Freda i George'a, aby zaczęli spisywać ludzi robiących zakupy w ich sklepie.
- Jasne, nie ma problemu – odpowiedzieli chórem bliźniacy, co wywołało chwilowy śmiech i rozluźnienie napiętej atmosfery.
- W porządku, dziękuje. Teraz Tonks. Chciałbym, abyś poodwiedzała ludzi, których nazwiska będą znajdować się na liście, którą ci dam. Twoim zadaniem, będzie przekonanie ich, żeby stanęli po naszej stronie w czasie bitwy. Każda różdżka jest ważna. Możesz dobrać sobie kogoś do pomocy, jeśli chcesz.
- Jasne, nie ma problemu. - zgodziła się Puchonka.
- W takim razie na dzisiaj to już koniec. - oznajmił Dyrektor, co wszyscy przyjęli z wyraźną ulgą.

- Jutro o 8;00 rano w moim gabinecie. - warknął profesor Snape w kierunku Gryfonki.
- Będę na pewno. - zapewniła dziarsko, choć wizja spędzania czasu z Nietoperzem nie za bardzo ją pokrzepiała.
- Tego właśnie się obawiam. - odburknął w odpowiedzi i zniknął w płomieniach sieci Fiuu zanim zdążyła odpyskować.
Niezrażona złym samopoczuciem nauczyciela rozpoczęła żwawą rozmowę z Remusem, na temat eliksiru Tojadowego, gdy ktoś delikatnie szturchnął ją w ramie.
- Możemy pogadać? - spytał Malfoy, najwyraźniej podenerwowany całą tą sytuacją.
- Chyba nie mamy o czym. - warknęła i odwróciła się z powrotem do wilkołaka.
- Chcę ci coś wyjaśnić. Proszę.
Spojrzała na niego zdziwiona. Dawno nie słyszała z jego ust tego słowa. Była pewna, że wyrzucił  je ze swojego słownika.  Niechętnie skinęła głową, godząc się na krótką rozmowę. Grzecznie przeprosiła Lupina i wciąż niepewna swojej decyzji ruszyła za ślizgonem.

sobota, 13 lipca 2013

Słowem wstępu

Założyłam tego bloga, ponieważ postanowiłam nanieść kilka poprawek w historii, którą napisałam i opublikowałam pod adresem : http://impossiblelove.blog.pl/
Głównymi bohaterami są oczywiście Severus i Hermiona. Ostatnimi czasy, gdy wróciłam do wyżej wymienionego opowiadania, zdałam sobie sprawę ze wszystkich niedociągnięć i błędów, które chciałabym naprawić. Przede wszystkim będę się starała rozbudować trochę niektóre postacie, oraz zdecydowanie poprawię się jeżeli chodzi o interpunkcję i ortografię. Mogą pojawić się jakieś nowe wątki, ale niczego nie obiecuję, nie wiem jakie pomysły wpadną mi do głowy w trakcie pisania. Gdy epilog zostanie umieszczony na tej stronie, link, który podałam wyżej będzie już nieaktualny. Usunę gorszą wersję mojego opowiadania.
No, więc to by było chyba na tyle. Pierwszą notkę postaram się dodać jutro. Liczę na komentarze z waszej strony, gdyż chcę wiedzieć od osób, które czytały poprzednią wersję czy widać jakąkolwiek poprawę. Oczekuję również opinii ze strony osób, które pierwszy raz stykają się z tą fabułą. :)