Próbowała go powstrzymać, ale naparł na nią z taką siłą, że jej bariera ochronna nie wytrzymała więcej niż 3 sekundy. Nic nie mogła poradzić na to, że przeglądał jej wspomnienia niczym film.
Zobaczyła siebie podczas siódmych urodzin, tatę dającego jej prezent, swoje szczęście kiedy otrzymała list z Hogwartu, pierwsze spotkanie z Harrym i Ronem. Następnie poczuła zmartwienie i strach, jaki towarzyszył jej podczas Turnieju Trójmagicznego, a chwile potem znowu wróciła do dziecięcych lat. Siedziała na kolanach matki strasznie płacząc. Patrzyła jak wyrywała jej się z rąk, nie dając uspokoić. Ciemność. Następną wizją jaką zobaczyła, był Tobi. Prezent od babci. Widziała siebie śpiącą w łóżku i uśmiechającą się przez sen, który z pewnością nie był koszmarem. Miś jej pomógł. Na koniec wróciła do wieczora z poprzedniego tygodnia, podczas którego tuliła się do Tobi'ego, dziękując że go ma.
Kiedy otworzyła oczy siedziała zdyszana na zimnej podłodze gabinetu Mistrza Eliksirów.
Próbowała wstać, ale kolana się pod nią ugięły i upadła twarzą na posadzkę. Pomyślała sobie, że nie da mu tej satysfakcji. Przecież tego właśnie od niej oczekiwał-słabości. A ona taka nie była. Należała do Gryffindoru, a to ją do czegoś zobowiązywało. Ponowiła próbę i tym razem przed upadkiem uchronił ją silny uścisk profesora. Chyba zauważył, że jest zbyt słaba, żeby stać o własnych siłach, więc podprowadził ją do fotelu i położył na nim z niedbałością. Powoli dochodziła do siebie i zaczęło do niej docierać, czego właśnie dowiedział się Snape. Znał jej sekret. Wiedział, jak bardzo boi się ciemności i jak bardzo jest związana ze swoim misiem. Nim zdążyła odezwać się, by wszystko wyjaśnić, zwrócił się do niej głosem przepełnionym drwiną.
- Nie wiedziałem że boisz się ciemności Granger.
- To chyba nie jest Pana sprawa – syknęła, wkładając w to zdanie zdecydowanie zbyt dużą ilość jadu.
- Może i nie, ale powinnaś wiedzieć, że nie zamierzam tego nikomu mówić. Co prawda już mnie do tego korci – tu napotkał jej ostrzegający wzrok – ale zdołam się powstrzymać. Mogę ci obiecać, że to, czego się tutaj dowiem, zostanie między nami jasne?
Kamień spadł jej z serca. Poczuła tak wielką ulgę, że nie mogła powstrzymać delikatnego uśmiechu skierowanego w stronę Mistrza Eliksirów.
- Dziękuje – zdołała z siebie wydusić.
- Tylko mi się tu nie rozklej. To nie z uprzejmości, a raczej obowiązku. Źle bym się czuł ujawniając innym informacje, do których sam nie powinienem mieć dostępu.
- Rozumiem. Mimo wszystko, nie musiał pan na mnie na napierać z taką siłą. Gdybyśmy zaczęli od lżejszego ataku, byłabym w stanie się obronić. Jestem pewna. Widocznie bawi pana moja porażka – ulga którą czuła, zniknęła zupełnie, zastąpiona złością.
- Na tych zajęciach nie ma być łatwo, tylko skutecznie. Co do porażek...Tobie rzadko się zdarzają więc uwierz, jest to dla mnie ogromne źródło rozrywki.
- Miło wiedzieć, że od teraz będę zabawką, poprawiającą humor kiedy będzie pan miał na to ochotę. Cudowna wizja przyszłości.
- Dla mnie na pewno. To co, widzę że już jesteś w stanie krzyczeć, więc kontynuujemy ? Raz..dwa...trzy.. Legilimentis !
Nie zmniejszył siły swojego ataku, jednak teraz trzymała barierę ochronna próbując podsunąć mu fałszywe wspomnienia. Siebie uczącą się jazdy na rowerze, jedzącą obiad w Wielkiej Sali i spacerującą z przyjaciółmi po błoniach. Wyszło to widocznie dość kiepsko, bo zorientował się od razu, że obrazy które widzi mijają się z prawdą. Naparł na nią szykując wiarygodnych wspomnień, które znalazł niemal natychmiast. W myślach zobaczyła wizję siebie tańczącej w kuchni, podczas przygotowywania śniadania. Usłyszała swoja ulubioną mugolską piosenkę towarzyszącą temu wspomnieniu. Chwile z jej życia przemykały pokazując kompromitujące momenty, które wprawiały ją w zawstydzenie. To wszystko jednak okazało się nie mieć znaczenia, kiedy pokazała jej się twarz Draco. Silne emocje zaatakowały ją falą gorąca. Smutek radość, rozczarowanie, przyjemność. Było to wybuchową mieszanką, biorąc pod uwagę stan w jakim teraz była. Nie mogła pozwolić przecież mu przeglądać TYCH momentów. Jej bariera ochronna powstała z podwojoną siłą, co tylko wzbudziło jego ciekawość. Toczyli zawzięty pojedynek. Na jej czole pojawiły się stróżki potu, a oczy napełniły się łzami. Widocznie ten widok zmusił go do wycofania się.
Patrzył na nią unosząc pytająco brew, co zignorowała, jednocześnie odwracając głowę i powstrzymując potok łez.
- Mówiłem że nie będzie łatwo – powiedział po kilku minutach niezręcznej ciszy.
Ten czas jej wystarczył. Zdążyła pozbyć się wyrazu twarzy, którego nie powinien oglądać.
- A ja mówiłam, że się postaram. Czy to koniec na dzisiaj?
- Tak, możesz wracać. Jutro o 6;00.
**************
Obudziła się z wyjątkowo dobrym humorem, nie do końca wiedząc dlaczego. Dość szybko ubrała się, umyła i związała włosy w luźny kok, a kilka chwil później już siedziała przy stole w jadalni zawzięcie dyskutując z Ginny, którą wcześniej obudziła krzątając się po pokoju.
- A co ty dzisiaj taka rozchichotana? - zapytała ją przyjaciółka.
- Sama nie wiem. Chyba po prostu mam dobry dzień, który z pewnością długo nie potrwa. Za parę minut idę do Snape'a.
- Yhh...- jęknęła rudowłosa – współczuje ci. Ja bym z nim nie wytrzymała w jednym pomieszczeniu dłużej niż 10 minut.
- Mi też idzie to dość kiepsko. Co chwile posyłam mu moje mordercze spojrzenia, które i tak nie równają się z jego.
- Idź już lepiej, bo chyba nie chcesz zaliczyć spóźnienia.
Z niechęcią pożegnała się i udała się do znienawidzonego już Gabinetu. Stając w jego progu zauważyła Mistrza Eliksirów warzącego jakiś eliksir. Zrobiła kilka kroków w kierunku wywaru i zaczęła obserwować płynne ruchy osoby zajmującej się nim. Nie odezwała się, nie chcąc przerywać czegoś, co zauważyła. Szczerze mówiąc nie mogła oderwać od niego wzroku. Widać było, że wkłada serce w to co robi. Wszystko było idealnie pokrojone, odmierzone w odpowiedniej ilości i nastawione na stosowaną temperaturę. Stała i patrzyła jak pracuje, zastanawiając się, czy kiedyś będzie w stanie robić to w połowie tak dobrze.
- Gapisz się na mnie już od 15 minut Granger. Dobrze się czujesz?
- Dzisiaj wyjątkowo tak. - jej głos był zdecydowany, a jednocześnie drżący. Nie była też w stanie powstrzymać rumieńca wkradającego się w szybkim tempie na policzki.
- W takim razie dzisiaj będę miał jeszcze dużo okazji, żeby to zmienić. A teraz do roboty. Trzy kociołki Veritaserum. Składniki masz w regale.
Naszykowała wszystko co będzie potrzebne i zabrała się do pracy. Jej myśli wędrowały wokół eliksirów, nie dając skupić się na niczym innym. On natomiast miał czas, żeby jej się przyjrzeć. Już wcześniej chciał to zrobić, jednak brakowało mu okazji, ponieważ Panna-wiem-to-wszystko ciągle gadała i zasypywała go pytaniami. Teraz taka skupiona, wydawała się całkiem atrakcyjna. Nie była za wysoka, ale mimo to miała zgrabne ciało. Jej włosy z ptasiego gniazda zamieniły się w niefrasobliwe loki, zazwyczaj opadające na blade policzki. Nawet teraz kiedy były upięte, kilka kosmyków sterczało w różnych kierunkach. Dłonie zawsze posiadały pojedyncze kleksy niebieskiego atramentu, a na wskazującym palcu prawej dłoni nosiła delikatny złoty pierścionek. Jej rzęsy były długie i lekko podkręcone, a usta posmarowane bezbarwnym błyszczykiem. Oczy miała koloru czekolady, w których podczas zdenerwowania pojawiał się niebezpieczny błysk. To wszystko składało się w całkiem niezłą całość.
- Skończyłam. - oznajmiła Hermiona, spoglądając na niego niepewnym wzrokiem.
- W takim razie bierz się za Amortencję. Powinno starczyć ci czasu na jeden kociołek.
Robiąc eliksir poczuła znajomy zapach pergaminu, skoszonej trawy i miętowej pasty do zębów. Przepis był tak prosty, że tym razem nie musiała skupiać na swojej pracy całej uwagi. Kątem oka zauważyła, że przebywający z nią w pomieszczeniu mężczyzna ją obserwuje. Nie zwracała mu uwagi, przecież sama wcześniej to robiła. Zresztą, wcale nie czuła się skrępowana, mimo że, wyglądał jakby chciał prześwietlić każdą jej komórkę. Po skończeniu, pozwoliła sobie na kilkunasto sekundowe wdychanie pary, wydobywającej się z naczynia. Uwielbiała ten aromat. Uspokajał ją, dawał poczucie bezpieczeństwa i poprawiał humor.
- Skończyłaś?- usłyszała warknięcie dochodzące z fotela Mistrza Eliksirów
- Tak.
- W takim razie możesz już iść. Dzisiaj nie będzie lekcji, ponieważ o 20;00 jest spotkanie zakonu. I byłoby miło gdybyś łaskawie zechciała zrobić coś ze swoim ptasim gniazdem. Włosy sterczą ci we wszystkie strony.
- Myślisz że nie próbuje?! - zirytowała się Hermiona – Dziennie spędzam przed lustrem co najmniej godzinę układając je!
- Nie przypominam sobie żebyśmy przeszli na Ty, Granger.
Spiorunowała go morderczym spojrzeniem, odwróciła się na pięcie i wchodząc do kominka powiedziała :
- Miłego wieczoru, PANIE PROFESORZE